5 powodów, by odwiedzić Invergordon

Rok temu z haczykiem spędzałam tydzień w Szkocji. To był dość spontanicznie zaplanowany wypad z moją siostrą. Nie miałyśmy zbyt wiele funduszy, więc uznałyśmy, że bazą będzie Inverness, gdzie nocowałyśmy u mojej szwagierki, a wszędzie, gdzie nam się pomyśli – udamy się komunikacją. Był to całkiem dobry pomysł. Któregoś dnia powiodło nas do małego miasteczka Invergordon, które zdecydowanie mogę Wam polecić jako punkt na mapie świata!


1. Murale

Jako fanka sztuki miejskiej nie musiałam się przekonywać, że chcę zobaczyć murale w Invergordon. Zastanawiałam się tylko, jak spektakularne będą murale w 4-tysięcznym miasteczku. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tego „po polsku” – małe miasto, jedna główna ulica i tyyyle murali? Znacie takie miasteczka w Polsce? Wyobrażenie zmieniło się, kiedy spojrzałam na mapkę ze strony http://www.visitinvergordon.com/ . Okazało się, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki. To właśnie lubię – nie trzeba wiele czasu i środków, by odkryć sztukę miejską w tym miasteczku. A murale, choć nie widnieją oczywiście na wieżowcach czy blokach, robią ogromne wrażenie. Przede wszystkim dopracowaniem detali.


2. Pomnik polskich żołnierzy 

Jedziecie do Szkocji (albo na inny „kraniec świata”), do małego miasteczka i nagle dowiadujecie się, że jest ono związane z Polską, Waszą Ojczyzną! Absolutnie nie poszukiwałam tego miejsca pod tym kątem. Patrząc na wyżej opisaną mapkę, nie dało się nie dostrzec punktu „Polish War Memorial”. Krótkie poszukiwania w Internecie zaprowadziły mnie do informacji, że w Invergordon stacjonował 25 Pomorski Batalion Piechoty. Miał być gotowy do walk do 1 czerwca 1945 roku, a jak wiemy w maju skończyła się wojna. Batalion nigdy nie wziął udziału w walkach, a mimo to został upamiętniony w miasteczku. Pomnik nie jest w zbyt dobrym stanie, ale i tak cieszy serce.




3. Widok na Black Isle 

Pierwotnie nasz spacer nie miał być zbyt napięty planowo. Murale, pomnik upamiętniający Polaków i tyle. Spotkałyśmy jednak na naszej drodze przemiłego, starszego pana. W zasadzie to nic dziwnego, że nas zaczepił. Dwie dziewczyny, w styczniu, z aparatem i plecakiem w mało turystycznym Invergordon musiały przyciągnąć wzrok i pytanie „Hej, co tu robicie?”. Po krótkiej wymianie zdań, wstępnych opowieściach o Polakach (którzy byli przez naszego rozmówcę wyłącznie chwaleni), pan przekonał nas, byśmy poszły kawałeczek pod górkę. Tam będzie piękny widok. Posłuchałyśmy go i rzeczywiście – widok był warty wysiłku. Black Isle to półwysep otoczony z trzech stron wodą. Piękno nieco zakłócały platformy wiertnicze, ale skoro już wpisały się w krajobraz, to trudno. Dla mnie dodatkowo miłe wspomnienia pozwoliło przywołać spojrzenie na Fyrish Monument (o którym zapewne coś napiszę).



4. Detale małego miasta

Lubię miejski gwar i tempo dużych miast, ale czasem mam ochotę się zatrzymać. To na pewno jest możliwe w Invergordon. Jedna główna ulica, mały sklep spożywczy, mały kościół. Podejrzewam, że prawie wszyscy się kojarzą. A do tego śliczne budynki z drobnymi detalami. Jeśli nawet zachwycają Was bardziej wielkie stolice, wspaniałe metropolie, to dajcie sobie czasem odetchnąć w takim przyjemnym Invergordon!







5. Muzeum 

Polecam w ciemno, ponieważ w styczniu nie udało nam się go odwiedzić. Ale już sam budynek wygląda zachęcająco, a informacje ze strony internetowej tylko te zachęty potwierdzają. Ekspozycja dotyczy m.in. wspomnienia krążownika HMS Natal, który ucierpiał w eksplozji w 1915 roku, informacji o buncie w Invergordon z 1931 roku, historii miasta i rozwoju platform wiertniczych, stacjonowania polskich żołnierzy. Bardzo żałuję, że nie mogłyśmy zwiedzić tego muzeum.


Mam nadzieję, że gdy będziecie myśleć o wypadzie do Szkocji rozważycie odwiedziny w tym miasteczku. Można tam dojechać zarówno pociągiem, jak i autobusem. To żabi skok od Inverness. Sądzę, że w ciepłych miesiącach jest jeszcze bardziej zachwycające!

0 komentarze :