Moje rodzinne miasto - Poznań
Moje rodzinne miasto - Poznań - kojarzy się bezsprzecznie z koziołkami trykającymi się na ratuszowej wieży. Słusznie! Do dziś sama chętnie odliczam 12 uderzeń w południe, kiedy tylko mam okazję. Ale nie tylko koziołki i Stary Rynek stanowią o wyjątkowości mojego miasta. Jest tego dużo więcej!Ostatnio miałam okazję pospacerować po mieście z aparatem przy okazji wizyty gości. Muszę stwierdzić, że robię to o wiele za rzadko i będę próbować organizować sobie takie spacery częściej. Spacer zaczął się przy Katedrze. To niesamowite, jak niesprawiedliwie często omijałam ten budynek. Nagle w trakcie tego spaceru dostrzegłam piękno architektury, wnętrz i klimat - tych starych kościołów, w których zawsze jakoś bardziej ma się ochotę do refleksji.
Idąc w kierunku Rynku Śródeckiego, przez Most Jordana, rzuciłam tylko okiem na ICHOT. I znowu obiecałam sobie, że wkrótce tam dotrę!
Spod Katedry żabi skok na Plac Wolności. Uwielbiam tę przestrzeń zarówno w historycznej, jak i nowoczesnej formie. Zawsze staram się tam dostrzec minimum spójności. Niekiedy mi się to udaje.
A jeśli komuś renesansowy Ratusz i koziołki zbrzydły, można zaprosić go do Starego Browaru. To też chwila, moment od Rynku, deptakiem. Robi wrażenie. Tak naprawdę sklepy są dla mnie nieważne, ale architektura, detale - dopracowane w każdym calu! To lubię w Browarze podziwiać!
I tak można jeszcze pospacerować po mieście... Na ten jeden raz to tyle. Ale obiecuję sobie - więcej poznania w Poznaniu!
0 komentarze :